Arcykapłan Kajfasz patrzy na Jeruzalem
zarówno o dom Adonai
jak i o dobre stosunki
z prefektem Judei.
Zanim umilkły słowa Piłata
obwieszczającego wyrok,
zrozumiałem, że to mnie
będą oskarżać
o śmierć Rabbiego.
Kto mieszka w pałacu,
musi się liczyć z tym,
że wrogie słowa szeptane nocą
będą na niego czekać
nawet tysiące lat.
Tak, przyznaję,
byłem za wyrokiem śmierci,
mimo że widziałem
wahanie prefekta.
Czy jednak naród
nie jest ważniejszy
od jednego życia,
choćby najcenniejszego?
Albo czyż mogłem dopuścić,
by lud był uczony
bezkarnego łamania
nakazów świętej Tory?
Gdy patrzyłem
na mury Świątyni,
wiedziałem, że słuszność
jest po mojej stronie.
I cóż, że nie wszystkie
moje czyny były pobożne?
Każdego dnia przecież
prosiłem Adonai,
by nie dopuścił, żeby serce moje
skłaniało się do złego
i bym popełniał
czyny niegodziwe.