oczekiwane nie doręczone nieodpisane...
po korytarzu starej kamienicy
znów brzęk skrzynki pocztowej i pogodzona cisza
zwyczajna była osiemdziesięciolatka
z pięknymi dłońmi z mocnym głosem
z okularami w oprawkach. takie literackie rogowe
niekiedy wychodziła z mieszkania ze spokojem
i w tej niezwykłej ornamentacji ze szczególnym
majestatem niosła myśli
do skrzynki. czerwonej nieopodal bramy
nieprzerwalnie trwał ciąg historii listów
o jednakowym czasie
w tej samej karnacji kopert z adresem
w atramentowej kaligrafii kiedyś ją zagadnęłam
spojrzała wzrokiem przymglonym niebliskiemu lśnieniu
i z wielkim skupieniem oddała słowa
prawie dwadzieścia lat czekam na odpowiedzi
i wciąż ich nie otrzymuję więc niewczas na żałowanie
mojej drogi bo jest dawno przesądzony
bo listy proszę pani są jak klepsydry
nieprzemijającą chwilą
i kolejnym świtem na życie zamyśliła się.
taki był zdrowy różowiutki umierałam z miłości
dołki w rączkach całowałam pod kolankami chuchałam
a on zachorował i odszedł tak szybko
za szybko ech. a tak późno go urodziłam za późno
wciąż piszę i też za późno na odpowiedzi dla życia
kiedyś zniknęła za drzwiami swojego mieszkania
cicho i bezszelestnie zamknęła ostatni list
nigdy nie wysłany nie otwarty nieprzeczytany
listy bez odpowiedzi. zaduszone jutowym sznurkiem
skatalogowane w pudełkach po butach
a buty po ludziach