Gusła
które swoim zwyczajem
po prawej nigdy nie mijają
po lewej płyną, suną dalej
nieustannie i tak po prostu
nie znaczą nic i wcale
jak chmury wbite w niebo
i wsiąkające w jego ciało
jest jasno czasem z prawej
i patrzeć można w głąb do studni
gdzie wszystko jedno jest
i to zalewa zdarzeń horyzonty
do góry wznosząc poziom lustra
aż twarz przeniknie tafli sedno
i dusza wyjdzie z cienia
w obliczu czasu całkiem pusta
Lecz gdy ktoś zasłoni lustro
i szept wypowie, jakby jęki
w modlitwie skryte dzięki
za wszystkie kwiaty, które żyły
i nadal żyć powinny
to pożegnamy ją tym razem
gdy w pełni księżyc dzisiaj będzie
otwierał furtkę swojej mocy
ten przedmiot jej pomoże
by być jak promień zwinny
By uciec mrokom nocy
i w sercu sen zabliźnić
dam oko swe na tacy
i drugie, by być silnym
bez tego świat mój skona
i wasz przestanie istnieć
więc módlcie się i jedzcie
nim sen nasz was pokona
I wtedy także źródło natchnień
przyniesie duszom ukojenie
niech każdy weźmie kwiatek jeden
jak grudkę światła świecy
i rzuci coś od siebie
dla dusz, co tułają się po niebie
i wszystkich tych, co tu zostają
chcąc ciało z krwią wytoczyć z żalu
i przelać w naszych modłów obłęd
by wejść tam znowu mogły
Już świt. Przepadły