królowa II
zakładam rajstopy
na jeszcze szczupłe nogi
i idę przed siebie balansując udami
jak gondola
w weneckim kanale
(nie tak wąskim
– obok mnie przepływają inne
ale ja jestem najważniejsza)
płynę, przyciągając wzrok mężczyzn
których przeguby zajęte są prowadzeniem żon
od sklepu do sklepu
z garsonkami do biur
i kapciami na domowy deptak
mijam mężczyzn z siatami
na rodzinną kolację
i pranie
zahaczają się o moją kusą spódnicę
przystają, odwracają
i idą przed siebie z proszkami
które podobno wywabią
najdotkliwszą plamę
idę sama
nie potrzebuję orszaku, który
depcze po piętach
i wymaga odżywienia
nie zjadłam kolacji
obiadu
idę
idę…
jest mi zimno
rajstopy przepuszczają
ciepło uchodzi
koniuszkami palców chwytam poręczy
nieistniejących poręczy
korona jak wełniana czapka
opadła na oczy
wszystkie tramwaje i autobusy
wymagają biletu
a ja przecież jestem królową
i wyszłam tu na gapę
z pałacu, który wynajmuję
zanim wprowadzę się
do kolejnego mieszkania