Pasterka
księżyc smutny i nie świeci
wokół odór alkoholu
ktoś zatacza się gdzieś w holu
dzieci wiedzą że iść trzeba
ojciec krzyczał strach się nie bać
„znowu buty brudne masz!”
matka pięścią prosto w twarz
ścisk smród ale trzeba stać
znad futryny zerka szadź
buzia ma być uśmiechnięta
są kolędy przyszły Święta
dziś w kościele nie ma ciszy
łka dziewczynka nikt nie słyszy
w domu będzie awantura
u braciszka w bluzce dziura
wujek podarł mi sukienkę
gdy złapałam go za rękę
krzyczał „przestańże się chować!”
i znów chciał mnie tam całować
matka tłucze ojciec bije
mówią że my to pomyje
powiedz czy Ty nam pomożesz?
czy nas jeszcze kochasz? Boże!
już wracamy skrót przez tory
ojciec drze się „hej bachory!”
zabierz nas stąd w końcu Panie
przeciśniemy się przez bramę
chwytam braciszka za rękę
nic się nie bój tam jest pięknie
i biegniemy wprost do światła
za plecami krzyczy matka…
pociąg krótki trzy wagony
maszynisty nos czerwony
pewnie przyjdzie ktoś nad ranem
krwi ostatnią zmazać plamę
