***
na karmazynowym tle
gdzie król zabija ostatnie ego
kraju swego
dzieciństwa
raju
Bierze drzewiec włóczni
smaruje krwią
i pleśnią pustki
dobija wspomnienia
zgrabnym ruchem wdów
aż do serca zaczyna
dochodzić znów tlen
To koniec, mówi
oddaję tron i ziemię
niech pieśń dba o mój śmiech
ten przez łzy i ten przez sen
a rubaszny w kamień zmieńcie
tak by mógł być moimi drzwiami
gdy się już nic nie poruszy
na tej ziemi nigdy więcej
Tak wchodzę
do swego kraju
raju
brzoskwiń wiecznych
I smutek kredą skreślił klasy.
Gdzie była gra o milion dusz,
nie żyje król! Niech żyją masy!