Głos Pana
bym istniał w ich świecie
żebym wreszcie przestał
rzucać się w oczy swoją
rażącą ich nieobecnością
lecz ja nie uznaję dogmatów
nie dam się przygnieść kamieniem
bo kiedyś się komuś tak powiedziało
i teraz wymaga choć sam
nie przyobleka tego w ciało
ja jestem promieniem
i słońca nie zmienię
lecz mu się poddam tak
by mnie prowadziło dalej
przez ten ich świat
dalej niż gwiazda nicości i pyłu
która dopiero wskrzesza
koncert światła
i pojęcie zrozumienia
mojego głosu na wysokości
po jednej drodze
suną wszechświaty
prorocze sny, błogość
tortury i baty przez kanty
krawędzie i wiwaty
tam, gdzie jestem tobą
a ty możesz być mną
jeśli tylko zechcesz
oddać w pełni władzę
tylko sobie takiemu
jakim cię stworzyłem
no, ale ty chcesz
istnieć, a że tak jest
idę o zakład i niech mi
nie paskudzą już tęczy
skoro obiecałem