Antykoncepcja
Dla jednych manna
Innym owoc z drzewa
Poznania dobra i zła
Wciśnięty w ramy świata
W tak wąskie i tak ciasno
Że swoją szpilkę wbijam
Raniąc sobie kciuki
A wewnątrz nich Ja
Taki mały i zagubiony
Targany swoim i obcym
Huraganem zachłanności
Spragniony pocałunku
Trafiam w usta
Przeżuty, już bez smaku
Jak guma ląduje wypluty
A w ramach recyklingu
Służę jako antykoncepcja
Przed czyjąś samotnością
A stosunek bywa analny
Innym razem
Nastawiam drugi policzek
Niestety nie z miłości
Lecz bym równo spuchł
By twarz była symetryczna
Uzależniony od samotności
Wśród ludzi, jak na detoksie
Drży całe słabe ciało
Napędzając niepewność