Sto słówek... puste piekło (23)
Apokatastaza weszła bezgłośnie do sypialni. Tej samej, gdzie jej matka konała i gdzie po narodzeniu otrzymała to przeklęte imię.
Boso stąpała po posadzce, by nie budzić duchów zamierzchłych czasów. Błyskał nóż. Cel był jeden. Ściąć, jego najdroższy skarb. Wiedziała, że mocno śpi… podczas kolacji dolała do wina belladonny.
Codziennie w celi widziała, wyryte na ścianie słowa:
*„na uczcie wiekuistej, złoczyńcy nie zasiądą ostatecznie przy stole obok ofiar, tak jakby nie było między nimi żadnej różnicy”
Stał taki piękny. Podeszła i przyłożyła zapaloną zapałkę… delikatny płomień rozpalił olejki. Jednym ruchem ucięła pieniek przy samym podłożu. Upadł.
Piekło pochłaniało kochany dyptam oprawcy.