Licho
Sińce, siniaki– na szczęście tylko to,
Coś przywiało babę z samego rana,
Kto by pomyślał, że akurat do nas, kto?
My ludzie dobrzy, prawi, bogobojni;
Ach, jak straszny, zły dziś los spotyka nas,
Nawet ludzie w tarcze, w miecze zbrojni
Nie ochronią, gdy przychodzi Licha czas.
A baba jednooka, wychudzona
Nie odpuści, gdy przekroczy domu próg;
Rodzina cała w strachu, przerażona,
Nie pomoże diabeł czy sam dobry Bóg.
W męczarniach okrutnych pomarło bydło,
Ogon w węzeł związany ma dzisiaj kot,
Noce koszmarne – wszystkim życie zbrzydło;
Nęka umysł zdarzeń tajemniczych splot.
Szaleństwo – do ucha coś słowa szepcze.
Zdarzeń, których chyba nie policzy nikt;
Spaliły się chaty. – Gdzie czasy lepsze?!
Jak boli okrutny w głowie szum i pisk.
Licho do domu chaos sprowadziło.
Nic, przeczekać uporczywy, trudny czas;
Nie złamie człowieka choćby groziło.
Pal licho! Narobi szkody – pójdzie w las.