rapsodia wczesno - jesienna
i rumienię się soczyście
nowy świt próbując wyśnić
niczym rozmajone wiśnie
i świeżością zachwycona
wkładam pejzaż pod powieki
jakby nowo narodzona
maszeruję tuż nad brzegiem
tego co się wydarzyło
i opadło z liśćmi z drzewa
niczym zeszłoroczna miłość
która pragnie nadal śpiewać
maszerując niestrudzenie
mimo zimnej pory roku
wciąż podskórnie się rumienię
odnajdując w nutach spokój
- reinkarnacja -
kiedy umrę to jakim będę bytem
czy tym co karmi czy co zbiera żniwa
spóźnionych mar wyśnionych bladym świtem
gdy pragnę być nad wyraz tak prawdziwa
że blednie cień a jasność twarz swą chowa
pomiędzy gwiazd umarłych światłocienie
i wygasając rodzę się od nowa
w podskórną treść wpisując się znamieniem
tych wszystkich dni co można zebrać w jedną
niewielką garść poczucia zjednoczenia
z sobą i z tym co z światem tworzy jedność
choć nie wiem nic . to wiem że wciąż się zmieniam
- rapsodia codzienna -
witaj słuchaczu słów nazbyt szybkich
i utrwalanych ciągle od nowa
w codziennych wersach jesteś mi bliski
bo co dzień mogę cię w nich miłować
wszystkie twe wady są także moje
w różnych proporcjach i w różnym względzie
ty jesteś moim odbiciem twoich
oczu wpatrzonych w liter zaklęcie
witaj i nie myśl chociaż przez chwilę
wsłuchaj się w znaków cichą muzykę
pod powiekami poczuj motyle
pasji co duszy są rekwizytem
na światło dzienne na głuche noce
na wszystkie sprawy te przemilczane
na bieli karty daj się ukochać
zanim się pointa zamknie nad nami
.