kaprysy
w moim bagażu lekkie tkaniny
koszula nocna na ramiączkach
ćwiczę sicilianę
nad lotniskiem ciemna warstwa
deszczowych chmur
żarnowiec raczy zlotem
I połyskliwymi łzami
Etna ukryta za niskim horyzontem
spływa lawą nad ranem po erupcji
czarne kamienie na ulicach Katanii
lotnisko zamknęło swe podwoje
w małym miasteczku puste ulice
w restauracjach gwar wesołe głosy
sjesta w kościołach milczą dzwony
gałęzie niczym wodotryski
szary dym unosi się nad wulkanem
alarm odwołany w maju spadł śnieg
gęsta powłoka pokrywa ścieżki
nogi zapadają się w miękkiej masie
mgła przesuwa się jak kotara w teatrze
W mleku okolica nieprzejrzysta
zdrętwiałe dłonie puste dżipy
niedostępne wyższe rejony
rejony kraterów wabią wycieczkowiczów
powoli posuwam się w dół najniższej
położonego punktu a płatki śniegu
ozdabiają kropkami fakturę jak materiał
tutaj czarno-biały pejzaż zyskuje na kolorach
zieleń i brąz wzbogacają barwny rejestr
wyrwy w zboczach jak sięgnąć ręką
ulewa wygania przybyszy
przed nami wysoka skała
zakorzeniły się tam opuncje
kamień i zieleń i białe obłoki
w oddali połyskuje morze
w starożytnym teatrze gorąca atmosfera
jakby przed premierą greckiej tragedii
na progu gości wita drzewo chlebowe
widzowie rozsiadają się w amfiteatrze
na grzbiecie lekki podkoszulek
zima odeszła po cichu bez pożegnania
inna mgła opasuje Taorminę
razi wzrok mocno operujące słońce
minął zaledwie jeden dzień jesienne opady
śnieg i mróz na oziębłych policzkach
obrzeża dróg oblepione wiosennym kwieciem
na wąskich plażach letnicy w pogoni za opalenizną
jak nie zabłądzić w kalejdoskopie rozmaitości klimatów
który tworzy niepokorna aura na śródziemnomorskiej wyspie
Bożena Joanna
lipiec 2023