Wioska
powoli, ale starannie klucząc,
by złapać jak najwięcej cienia,
doświadczeni w tym jak tubylcy,
gdy zza płotu, mimo czasu sjesty,
wyszedł stary Grek, podając nam
dwie dorodne figi, mówiąc coś
w swoim pięknie niezrozumiałym
języku ewangelistów i apostołów.
W tym geście zobaczyliśmy to,
co było więcej warte od całych
wakacji w nowoczesnym hotelu
bez osób i twarzy, a tylko z turystami,
pędzącymi rano zarezerwować leżaki,
czyli zabrać je innym i chwalić się
tym sukcesem przed dziećmi.
Parterowy dom starego Greka
miał od frontu tylko dwa okna.
Nie miał klimatyzacji ani solarów,
za to był cały opleciony pędami
winogron ciemnych i dorodnych.