Wiatr
zaciskane usilnie powieki
i krwawiące piąstki.
Wdzierasz się pod ich cienką skórę.
To światło razi mnie w oczy.
Marsząc czoło, słyszę Twoje słowa,
co jak gwiazdy
spadają wprost pod moje okno.
Pukają w nie wieczorem i tańczą,
dopóki nie przepędzi ich blask
promieni słonecznych.
A wraz z gwiazdą wstaję ja —
żyjąca nadzieją na dzienną miłość.
Dlaczego tak bardzo się boję,
skoro to brak miłości zabija,
a nie ona.
Czy można się bać słów niewypowiedzianych?
Można.
Bo one wiszą w głowie
jak gnijące liście,
w które wiatr nie dmuchnął życiem.
Pfuuuuuuuuuu
