Morze Martwe
Deszcz meteorów na nieboskłonie
Powieki zamknięte, a w sercu mnie pali
Padnę stawiając czoła zasłonie
I słowa chcą wybrzmieć
Lecz gardło palące
Noc szara grudniowa
Nie wyjdzie już słońce
Uśmiech formalny, marzenia fałszywe
Kwiaty w ogrodzie od lata nieżywe
Niegodziwego świata udręki
Niczym przepaście skaliste
I oczekiwań spełnionych męki
Trójwymiarowe, nierzeczywiste
I mórz już nie widać
Topię się w kałuży
Nie chcę wygrywać
Zwycięstwo się dłuży
I macham rękami
Czy to moje dłonie?
Ktoś zgasił ogień
Odpuszczam już sobie"