zaćmiona
trudno zrozumieć duszy tęsknotę
więc się nie wgłębiam . płynę z snów wiatrem
i z nonszalancką weny ochotą
wymyślam role w życia teatrze
poprzez dramaty w komedię lecę
jak nakręcana zabawka czasu
choć ciągle spalam skrzydła nad świecą
to wciąż od nowa wracam jak w nałóg
bycia tym słowem co w wersach wielu
wypadło z pióra na kartę białą
wciąż tak uparcie szukając celu
który pochłonie całą nieśmiałość
i walnie pięścią w podłoże ziemi
wierszem rozsadzi ramiona wojny
która na ustach osiada niemo
jasność zakrywa tłem niespokojnym
a dusza tańczy jak ćma szalona
barwy przybiera modro-błękitne
w płaszczu z nadziei maluje obraz
tego co tutaj niezręcznie pisze
- amen -
nie poddaję się bo wierzę
że się miłość dzieli szczerze
tym co dała jej natura
pomnożona echem w górach
tych co w niej pamięcią stoją
siłą . wiarą i ostoją
są najświętszą prawdą ziemi
i przenigdy się nie zmienią
choćbym spadła hen w dolinę
to z miłością się nie minę
bez podania ręki wierze
że się miłość dzieli szczerze
nie na pokaz . nie dla chwały
lecz dla zwykłych spraw w wymiarze
dni co plotą się przysięgą
że czerń nocy zmienią w piękno
więc się nie wypada poddać
kiedy wiersz przybiera postać
z pióra zdjętej obietnicy
że się miłość z nami liczy
i wciąż w nas w nadmiarze wierzy
powracając jak w pacierzu
słowem co zamyka modły
krótkim . pełnym i swobodnym