Całe moje szczęście...
tym szczebiotem podobnym do wrzasku
"no wstawaj, ile będziesz w łóżku gnił
piąta rano, południe za kilka chwil"!
Poderwałem się zaraz, na równe nogi skoczyłem.
W locie cugiem się ubrałem oraz obudziłem
padł rozkaz "śniadanie!"
Szybko odparłem "Tak kochanie".
I szybko dodałem "tak już robię, już do łóżka niosę".
A w myślach "no chyba chcesz pod żebra kosę".
Ach jak to dobrze do obiadu piwko wypić.
i usiąść, odpocząć, poezją się nacieszyć.
Ale już leci "sugestiorozkazów" rzęsisty deszcz,
że po obiedzie nieposprzątanie.
Za sobą powinienem a ona kobieta więc za nią też
i wiem, już "poodpoczywane".
I niby się człowiek w tygodniu
w pracy narobi.
Ale w domu nieporobione
to trzeba nadrobić.
Bo się znowu żarówka spaliła,
bo pająka w szafie zabić,
i pozmywać, poodkurzać,
wynieść śmieci, rower naprawić,
i podłogę znów zmyć,
na zakupy iść.
A ona płacze, bo znowu przytyła.
Ale te czekoladki to niskokaloryczne,
choć pięćdziesiąt opakowań....
Zresztą to nie moja sprawa,
bo ona tyje dlatego, że ja muszę
herbatę sobie słodzić.
I gdy wieczorem siadam i przytulam
to ona, że "znowu mi się zebrało".
Bo byłem niedobry!
Dlatego nic nie będzie!
Myślę "I całe szczęście!"
czym by bez nich
był ten świat