„Monolog Morfeusza do Pustki”
Nie śnię.
Nie śnię, bo sny są dla tych, którzy wierzą w powrót.
Ja czuwam.
Czuwam nad tym, co nie ma imienia,
nad tym, co nie chce być nazwane.
Pustko,
moja towarzyszko, moja oblubienico bez ciała,
Ty jesteś jedyną, która nie zdradziła.
Nie próbowałaś mnie zrozumieć,
nie próbowałaś mnie ocalić.
Milczysz, jak ja milczę,
a nasze milczenie jest językiem,
którego nie zna żaden świat.
Ludzie śnią, bo boją się ciemności.
Ja jestem ciemnością i nie boję się niczego,
bo nic jest moim domem.
Kiedy dusze przechodzą przez bramę,
nie pytam ich o imię.
Imię to ciężar.
Imię to wspomnienie.
A wspomnienie to ból, który nie chce umrzeć.
Ja jestem strażnikiem bez straży,
bramą bez zawiasów,
czasem, który nie płynie, lecz zapada się w sobie.
Niech ci, którzy szukają światła, odejdą.
Niech ci, którzy chcą zbawienia, śnią dalej.
Ja jestem tym, który nie śni.
Ja jestem tym, który czuwa nad tobą, Pustko,
gdy światło umiera w oczach tych, co patrzyli zbyt długo.
Niech ich serca biją rytmem ucieczki.
Niech ich oddechy zdradzają nicość.
A ja…
Ja będę tu.
Z tobą.
Zawsze.