Miłość
Zapadał zmierzch i prószył śnieg
Ciepłym oddechem rozgrzała dłonie
W oddali samotny chłopak siedząc na ławce
Spojrzał na nią ukradkiem
Z tęsknotą.
Czas uciekał...
Ruszyła przed siebie w świetle zimowych latarni
Obok przeszła młoda kobieta
Ciągnęła za sobą długi, czerwony szal
Wzrok miała wbity w ziemię
Nagle odwróciła się i rzuciła gniewne spojrzenie.
Czas płynął...
Mróz szczypał, a policzki zarumieniły się czerwienią
Wreszcie Miłość stanęła pod Twoim oknem
Wpatrzona w Ciebie.
Uśmiechnęła się jak krzątasz się po domu
Jak światła pokojów zapalają się i gasną
Poczuła jak czas zastyga...
A Ty marzysz z piórem w garści
Kreśląc nieporadnie ciepłe, ckliwe słowa.
"Człowiek wciąż nie jest gotowy" - pomyślała Miłość
"Jutro znów się spotkamy."