krzyk głuchoniemego
o czasach takich że boli
główka od szpilki
unieruchomiona w czasie
biegnę poprzez czarne łąki
na przekór błotnistym poboczom
przeciskam przez szparę
pod drzwiami
znów brakuje mi obojętności
twoich urojeń którymi delektują się
archanioły a Bóg taktownie
odwraca twarz
każdego poranka pęka mi
ta sama myśl
pogrążam się w odmętach oazy
nie każ mi odchodzić na próbę
na przekór ułamkom i wykrzyknikom
nie przynoszą nic wzorowego
ukryta za kotarą oddechu
domagam się chwili cierpienia
przerośniętych serc
teraz kiedy za późno
na pobożne umieranie
bawię się w rozwiązanie tej zagadki
zagadki która pozostanie
krzykiem głuchoniemego