Brak spokoju
Ugościł się we krwi i szczery zęby
Mieszcząc swe cielsko między ustępy
Moich myśli niby to w podzięce
A służebnie koło niego się kręcę
On nie jest taki gnuśny chociaż krępy
Notuję w mojej głowie postępy
Spogląda na mnie obrażony wielce
Zawsze chcę go strącić z piedestału
Jednak na niczym spełzają te czyny
Gdy żyje ciągle w uczuć negliżu
I zatracam się w sobie pomału
Bez żadnej wielkiej czy dobrej przyczyny
Budując klęskom posągi ze spiżu