szeptem
dłonie mam brudne od ziemi
tylko patrzeć aż wyrosną w nich kwiaty
taką mnie masz
po kolana w trawie
i z liśćmi we włosach
gdy kładziesz się obok
żeby je wybierać
na rzęsach drży pajęczyna
kiedy tak patrzysz i oddychasz
tym samym powietrzem
powiedz że już zawsze
wschodzić będą między palcami
wraz ze słońcem kłosy i źdźbła
niezapominajki i pajęcze przędze
będę się z nimi snuć
jak niekończąca się opowieść
a ty będziesz wtulał w nie twarz
by zobaczyć więcej
to skąd biorą się sny i ćmy
kto posiał maki na mojej bluzce
jak rodzi się miłość
na ile rozpisano ją słów
na ile nut
może wie to świerszcz
może wiatr gdy tak gra
światłocieniem się bawi
dotyka strun niewidzialnych
szeptem bajkę opowiada
taką z której się nie wyrasta
nie zapomina
nie wychodzi
a jednak ciągle powraca