zwątpienie
przyszło ono
nie wiadomo skąd
niechciane zaniedbane
nie miało szans wytłumaczyć
co boli czego szuka
dlaczego tak przylgnęło
do tego co ulotne
i otacza człowieka
ostrożnie lecz natrętnie
jeszcze bez konwenansów
miło mi
och mi również
a już przegnane patykiem
kamieniem twardym słowem
bez próby zrozumienia
współczucia ran leczenia
dla zwątpienia
co drogą wyboistą do prawdy
gdy tyle jasnych pewników
nie dostrzega bliskości
kiedy patykiem kreśli
czułość w ciszę zaklętą
kiedy kamienie mówią
rzeczy ważne ukryte
gdy w twardych słowach
rana przytulona ciepłem
wtedy ono w podskokach
znika za zakrętem
wiesz że się znów pojawi
gdy pewność tak niepewna
stanie się wobec miłości