Rude włosy, płonące zachody
Twe pięty ją parzą
Jak asfalt w upał roztapiasz mnie
Pomarańcze się toczą i kłaniają
przed publicznością
W twej torebce klucze biją się ze sobą
Oczy szukają drzwi
Postukiwaniem obcasa odnajdujesz mieszkanie swoje
Metal styka się z twoimi czerwonymi dłońmi /wypełnionymi metaforami/
Ukazujesz wnętrze i odkładasz płaszcz
Kierujesz swoje promyki w stronę sypialni
Odkładasz bibeloty
Łapczywie poszukujesz Morfeusza
A gdy cię odnajduje, ty światło nam gasisz
Ciemność wypełnia niebo
Nastaje pora nocna.