X

Logowanie



Zapomiałaś/eś hasła? Przejdź do procedury resetującej.

Metafizycznie

Wiersz Miesiąca 0
proza wierszowana
2023-09-23 20:02


Budzisz się w środku nocy. Budzisz się ot tak bez żadnego powodu. Budzisz się i czujesz strach. Nieprzenikniona ciemność przysiada na piersi, zalewa usta, zatyka krtań. Zaczynasz się dusić. Powietrze nie dochodzi do płuc, serce tłucze jak szalone. Jest ci na przemian zimno albo gorąco. Jest ci źle. Do tego stopnia, że wolałbyś umrzeć niż tak trwać, czekać aż zadziała tabletka.

Zawsze wtedy włączam światło. To trochę pomaga. Włączam i zaczynam chodzić po mieszkaniu. Otwieram okna. Warkot przejeżdżających aut upewnia mnie, że nie jestem sama. Że jest jeszcze ktoś kto nie śpi. Kto tłucze się jak ja, pomiędzy mrokiem a sztucznym światłem. Światłem, które ratuje życie. Szukam sobie zajęcia. Szukam tematu do rozważań. Najlepiej trudnych. Dociekania pozwalają na odejście od prawdziwego problemu. Umysł zajęty czymś innym zapomina o strachu. Skupia się na zbieraniu danych. W takie noce roztrząsam tematy o których nawet bym nie pomyślała za dnia. Połknięta zaraz po przebudzeniu tabletka rozmywa pytania i odpowiedzi. Rozpuszcza wewnętrzny mrok i wygania do łóżka. Jeszcze trochę się boję, ale jednak gaszę nocną lampkę. Powoli odpływam. Mam wrażenie, że wiruję. Że unoszę się razem z łóżkiem, wysoko, tam gdzie nie sięga mój strach. Wreszcie jestem wolna. Nic już nie muszę. Nikt nie ma nade mną władzy. Zasypiam. Zasypia i strach. Jesteśmy w końcu jednym organizmem.

A co jeśli tabletka nie zadziała? Albo nie daj Boże nie będzie prądu? Była już kiedyś taka sytuacja. Budzę się zlana potem, szukam dłonią włącznika. Naciskam i nic. Walę w niego raz za razem. Nadal ciemno. Wstaję. Po omacku chodzę od kontaktu do kontaktu. I nic. Nic. Na ulicy też ciemno. A że to była akurat sobota, to i ruch zerowy. Cisza i niepokój narastający z każdą sekundą. Grożący wybuchem. Siedziałam wtedy pół nocy przy zapalniczce. Bo świeczki w tym domu nie uświadczysz, a latarkę na baterie matka trzyma u siebie. Śpi z nią. Może też się boi. Może nawet bardziej, ale nigdy się do tego nie przyzna. No więc siedziałam przy zapalniczce i gadałam do siebie. Prowadziłam dialog. Nie, nie monolog. Dialog. Z kimś naprędce wymyślonym. Gadaliśmy o jakichś pierdołach. Musiałam. Po prostu musiałam mieć pewność, że ktoś tu jest. Że ja jestem. I nie sama. Że ktoś rozumie mój strach. Zadawałam pytania i sama sobie na nie odpowiadałam. Próbowałam rozłożyć swoje lęki na czynniki pierwsze. To co znamy, co rozumiemy nie przeraża tak bardzo. Zostaje oswojone. Może nie na tyle żeby to pogłaskać jak psa. Nie. Ale na tyle by spokojnie przejść obok. Bez obawy, że zaatakuje. Wgryzie się w krtań i nie puści aż twoje ciało nie przestanie drgać.

Dziwne, że nie potrafię wtedy płakać. Nie czuję żalu, smutku. Tylko strach. Mam wrażenie, że wszystko co mnie otacza wchodzi w moją głową i tak obciążona spada w niekończącą się otchłań. Im dłużej spada tym strach jest większy, bo tracę nadzieję na to, że gdzieś tam jest dno o które się roztrzaska i nie będzie już więcej takich nocy.

Wszystko dlatego, że jestem jak dusza drzewa. Zawsze niespokojna przy pozornym bezruchu, nieświadomym trwaniu na straży nad innymi, które teraz śpią. W całkowitej harmonii z przypisanymi im ciałami, dopasowanymi do ich ułożenia i sennych widziadeł. Jestem jak dusza drzewa uwięziona w lipowym klocku. Dusza, której wprawna ręka rzeźbiarza wydobyła spomiędzy słojów twarz, oczy, usta i nos. Później przyszedł czas na korpus, ręce i nogi. W tych rękach trzymam niewidoczną dla większości ludzi latarenkę. Taką starodawną, jak starodawne bywają dusze. Bez niej nigdzie się nie ruszam. Rozświetla mi drogę, gdy odejdę zbyt daleko od siebie naznaczona strachem moich przodków. Uciekam. Jak nie ciemność, to mgła. Modlę się o wiatr. Przeklinam zegary, co dyrygują słońcem. Raz tak, raz tak. Wzejdź. Zajdź. Wzejdź. Zajdź. Najgorzej jesienią. Dni takie krótkie. Noc za dnia wręcz. I tylko kilka godzin, by wziąć głęboki oddech i ułożyć plan. Plan przetrwania w próżni. Gdy ciało to tylko proch, a dusza jaka jest każdy widzi. Rozchwiana wiruje w szalonym tańcu, jak ćma wokół żarówki, gdy włączyć światło. Albo w bezruchu, w nagłym zamyśleniu, nieobecna, bezwiednie przykleja się do denka niewidzialnej bańki, gdzie tylko gorycz niestrawionego alkoholu przypomina żeby bełkotać i czkać. Zataczać kręgi wokół własnego nieistnienia. Aż stanie się świat. A stanie się po to tylko żeby się skończyć. A wcześniej kac. Poprzetykany opowieściami ojca o tej uwięzionej duszy, co to łka i łka, bo po co ją budził? Po co wydobywał z tego klocka, z historii? Po co nadał jej imię i kształt? Niechby ją zwrócił skąd wziął. Wystarczy spalić rzeźbę, by zamknął się czas. Cofnęło wszystko co nie było snem. A sny bywają różne. Jak różne bywają przebudzenia. Tak śni mi się czasem bliskość. Taka czysta. Taka, której nie można dotknąć. Nie można i nie trzeba. Tę bliskość czuje się w środku. Jest jak słońce, które spomiędzy żeber promieniuje do kończyn, oczami się wylewa, przez usta wierszem wychodzi, w rym się układa z każdą drogą i każdym bezdrożem. Pośrodku stoisz ty. Wiem to, choć cię nie widzę. Słyszę tylko twój głos. Powtarza moje imię. Idę więc. I ten czas jest jak muzyka, która koi. Już nie muszę się bać. Światło jest we mnie. Ja jestem światłem. Naftą i kagankiem. Iskrą i płomieniem, który musi się zbudzić. A bywa, że śnię tylko ciemność. Brudną wodę i surowe mięso. Krew. I popiół na dłoniach. Popiół z pożogi. Z wioski, która żywcem płonęła. Jak rozkrzyczana setkami gardeł pochodnia. Był czas pokoju i była wojna. Sprzedawało się duszę diabłu. Za łyżkę zupy. Kawałek chleba. Za życie matki, ojca, dziecka. Za swoje już życie po życiu. Bo tamto dawno minęło. A to później to już tylko trwanie. W strachu, niewygojonych ranach po pełnych kostnicach i pustych oczach. Zasieki z dzikich róż gdy próbowałam wrócić do tamtych dni. Tamtego drzewa. I myśl, że mogło mnie nie być w żadnym z kolejnych wcieleń. Że mogłam się już nie bać. Być tylko duszą drzewa, któremu obcy jest strach. Które kołysze wiatr, a u kresu przyjmie dobra ziemia. Przytuli, nim wchłonie do łona. Jakby nigdy nic. Jakby wszystko kręciło się wokół naturalnego cyklu. Żadnych niepotrzebnych ofiar, spraw. Żadnego zawodzenia. Tylko ptaki na gałęziach. Tylko słońce, deszcz i śnieg. Mgła i nić babiego lata łączącą tu z teraz.

Mój ojciec był rzeźbiarzem. Stworzył mnie na swój obraz i podobieństwo. Chciał dać mi całe piękno tego świata, swoją miłość i dobroć. Nie wyszło. Mimo pokrewieństwa dusz, przeszłość odzywa się w trzewiach, w głowie. Przenikają się światy. Obrazy i uczucia. Emocje nie mieszczą się pod jednym sklepieniem. Wychodzą na dach nie po to by oglądać gwiazdy lecz żeby skoczyć. Dramat duszy polega na tym, że jest wieczna. Jej wędrówka nigdy się nie kończy. Nigdy też nie kończy się jej ból i strach, że nawarstwiające się obrazy przestaną znaczyć drogę do domu. Zamienią się w mozajkę brudnych barw i tylko po skrzeplinie rozpoznasz krew, po pościeli rodzaj snu. Chciałabym wierzyć, że spokój jest naturalnym następstwem burzy. Ostatnie wcielenia były wyjątkowo obfite w wyładowania. Obym w kolejnym była kamieniem. Najlepiej polnym. Takim małym i szarym, przysypanym ziemią i ziarnem, które obrodzi. Obym nie miała oczu ani serca. Wtedy i duszy lżej i ciałem nie wstrząsa dreszcz, gdy chłód ociera się o nogi.

Ocena wiersza

Wiersz został oceniony
1 raz

Oceny tego wiersza są jeszcze niewidoczne, będą dostępne dopiero po otrzymaniu 5-ciu ocen.

Zaloguj się, aby móc dodać ocenę wiersza.





Komentarze

Kolor wiersza: zielony


Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.



Autor poleca


Autor na ten moment nie promuje wierszy
Pokaż mniej


X

Napisz powód zgłoszenia komentarza do moderacji

X

Napisz powód zgłoszenia wiersza do moderacji

 

x
Polityka plików cookies

Nasza strona korzysta z plików cookies. Używamy ich w celu poprawy jakości świadczonych przez nas usług. Jeżeli nie wyrażasz na to zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji na temat wykorzystywanych przez nas informacji zapisywanych w plikach cookies znajdziesz w polityce plików cookies. Czytaj więcej.

Klauzula Informacyjna

Szanowni Użytkownicy

Od 25 maja 2018 roku w Unii Europejskiej obowiązuje nowa regulacja dotycząca ochrony danych osobowych – RODO, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych).

W praktyce Internauci otrzymują większą kontrolę nad swoimi danymi osobowymi.

O tym kto jest Administratorem Państwa danych osobowych, jak je przetwarzamy oraz chronimy można przeczytać klikając link umieszczony w dolnej części komunikatu lub po zamknięciu okienka link "Polityka Prywatności" widoczny zawsze na dole strony.

Dokument Polityka Prywatności stanowi integralny załącznik do Regulaminu.

Czytaj treść polityki prywatności