UPROSZCZONE
po co księżyc
zimne światło rozkłada na łóżku
w noc pustą z braku snów
ciebie pytam
po co czas
płynie porywistym nurtem
zabiera dni
i skronie srebrzy
ku ziemi pochyla
drzewa smagane przez wiatr
nim złamie pieszczotą ogłupi
w tańcu zgubi
a później
żal
tym większy
im większe były nadzieje
że wystarczy być
nieważne jak
byle świt
a później jakoś się potoczy
słowo do słowa
i dłoń nie trafi w próżnię
a nocą na prześcieradle i poduszce
wgłębienie jeszcze ciepłe
i sylwetka w otwartym oknie
czerwony ognik zamiast gwiazdy
i dym
po nim jak po nitce pójdę
wyuczoną trasą
pomiędzy ramiona