Certyfikat
podanie rozpatrzyć i decyzję wydać.
Liryka ze strachu pod ścianą się błąka,
gęsie pióro szczęściu do walki się przyda.
Tuż przed drzwiami tłumy, pilnują kolejki,
konkurencja nie śpi, czasem okiem łypnie,
na egzamin pora, słowem trzeba przebić
się do serc, głów jury. Może być dotkliwie...
Czego się spodziewać nikt właściwie nie wie,
gdyż sędziowie srodzy, na rzeczy się znają.
Sprawny rentgen w oku, wszyscy święci* w niebie,
strach zagląda w trzewia. Czuję, że mi słabo.
Pal sześć, wchodzę dzielnie, portfolio na stole.
Dostojni panowie, panie z aparycją.
Atmosfera gęsta, myślę - raz śmierć kozie,
tłumaczę się gęsto, żeby jakoś wyszło.
I wyszło mi bokiem. Nie trafiłam w gusta.
Brak nowoczesności Zbyt mało rozedrgań.
Trudno. Takie życie. Ale nie odpuszczam.
Bez glejtu. Przeżyję. Tak łatwo się nie dam...