Pielgrzymka
Szedł pielgrzym w ciemnościach
bez żadnej otuchy.
W sercu nie czuł Boga
pomimo swej skruchy.
Pytał o modlitwę
chłopów i uczonych.
Posiadł sporą wiedzę,
lecz wciąż był zmęczony
myśleniem o Bogu,
swoim rozproszeniem,
bo się jakaś żałość
w sercu kładła cieniem.
Aż razu pewnego
spotkał pustelnika,
proponował jadło,
nocleg dla nędznika.
Lecz on zamiast jadła
chciał strawy duchowej.
Możesz pustelniku
dać otuchę słowem?
I ten mu poradził
na początek, tylko
trzy tysiące razy
mówić, nie za szybko:
Panie, Jezu Chryste
zmiłuj się nade mną.
Wnet poczujesz radość
co rozproszy ciemność.
Istotnie ją poczuł
ale nie za długo,
rozproszenia weszły
w modły ciemną smugą.
Wciąż za radą mistrza
formułę niezmienną:
Panie, Jezu Chryste
zmiłuj się nade mną
powtarzał. Do ludzi
czuł miłości wiele
w sercu które biło
jakby dzwon w kościele.
Przyszedł czas na sprawdzian
z dopuszczeniem Bożym
gdy umarł przewodnik
co mu w ręce włożył
Biblię, zaopatrzył
jak rycerza w zbroję,
aby w trudnych chwilach
mógł nią rany goić.
Przez rabusiów z Biblii
został okradziony.
Nie byli pobożni,
szukali mamony.
Dzięki temu poznał
w drodze kapitana,
swą Biblię odzyskał,
wdzięczność miał dla Pana
za każde zdarzenie,
za światło i ciemność.
Panie, Jezu Chryste
zmiłuj się nade mną.
Modlił się bezdomny
co nie miał schronienia
i w przejawach życia
czuł Boskość istnienia.
**********************
Palec mój kieruję
na moje przewiny,
by sedno zrozumieć
to sposób jedyny.
Byle niewygoda
spędza mi sen z powiek.
Brak wdzięczności, kłótnie,
przeszkadza mi człowiek.
Kiedy niedowiarstwo
moje, wpędza w ciemność
Panie, Jezu Chryste
zmiłuj się nade mną.