PTAK OGNISTY
Ku słońcu samemu, ku najwyższemu,
By złapać odeń nieco ognia,
Niby skrzydlaty Prometeusz.
Kapłanki tworzą krąg świetlisty
Wokół centralnej koryfei,
Biegają wkoło niej i tylko jej służą,
Niby świetliste nimfy-nereidy.
Ona na podwyższeniu staje,
A one wokół na swych kolanach,
Splecione ramionami, padają na twarze,
Gdy wtem się starzec pojawia.
Dzierży on kostur zgoła magiczny,
Który, gdy uderzył nim w ziemię,
Zaraz spod ziemi źródło wytrysło,
A skały się wnet rozstąpiły.
Kapłanki poczęły drżeć i wibrować,
Zaś on, spod ołtarza dobywszy czaszki,
Wnet ją na plecach kobiety postawił,
Po czym wzniósł ramiona ku niebu.
I zatrzęsła się ziemia – rozdrżało się niebo,
Grom jasny przeleciał ponad głowami,
Zerwał się wicher, silny i gorący,
Ptaki wrzasnęły ludzkimi głosami.
I spadła ulewa kwaśnego deszczu,
Ten deszcz to trucizna, ten deszcz jest śmiertelny,
Nie oprze się mu nikt i nic, co żywe,
Wszystko skona w męczarniach piekielnych.
Warszawa, 23.04.2022