BEZ POWROTU
I skroń rozcina nocny chłód
Szukając mocy co odeszły
Do dawnej duszy stukam wrót
Otwieram pąki kwiatów zwiędłych
By im przywrócić woń i kształt
Lecz rozsypały się ich pędy
W palcach pozostał pył i żal
Wszystkie złudzenia roztrwoniłem
Zawiązki uczuć, pragnień mych
W złych upojeniach potopiłem
Zabrakło jednej czystej łzy...
Tak wrzała dusza przepełniona
Jak na odkrytym ogniu gar
Ale pieśń była niedowarzona
I nie otwarła serca kart
Na nic diamenty nagich gwiazd
Które rzucałem wam do stóp
W kącikach wzgardy zimny blask
Był piaskiem na mój przyszły grób
Pozbieram wszystko co wzgardzone
Przetrawię w trzewiach moich dni
Bo przecież niebo już stracone
Jałowy ugór został mi
Nie tknie go lemiesz tamtej chwały
Bo stępił się na czaszkach kłód
Lata klęsk go rozhartowały
Dziś mi wygnanie, lęk i głód...
Moja wrażliwość nieutulona
Brakuje jej pieszczoty snu
Duszo ma dawna, nieznajoma
Naprawdę kiedyś byłem tu?
Nie wrócę w sfery roztańczone
Dawnych radości, zwątpień, burz
Me członki dawno rozrzucone
W ostępach poczerniałych brzóz...