STOKROTKI
Na dole nie ma już żadnej rzeki
Zewsząd wypełzły kręte rozłogi
Horyzont rozciął konar kaleki
Na dno doliny tuman opada
Chmur kłębowisko, mgieł blada wstęga
Czasami przemknie ptasia eskadra
Drga kruchy pejzaż boskiego pędzla
Wytężam wzrok mój aż dal mnie boli
Szukam zarysów na szorstkiej korze
Śladów rąk twoich, szeptów, oddechów…
Wianka stokrotek jak cennej kolii
Zdobiącej skronie srebrem uśmiechu
Szyfrem którego już nie odtworzę