W BUTELCE
Choć żyję nimi jak każde z was
Wolę kreować moje pejzaże
Z pajęczyn wspomnień i ze snów faz
Mam tę odskocznię dla równowagi
Prócz filozofii i nauk wszelkich
Przyprawiam strawę drobiną magii
I wlewam wszystko w paszczę butelki
Gdzie pożegluje, kędy wypłynie
Moja przypowieść, moje westchnienie
Jak barwny miraż który nie minie
Ale czy taki jeszcze istnieje?
Z trudem podążam śladami Mistrzów
Gubię ich tropy w surowej ziemi
Wyciągam drobne skarby ze zgliszczu
Chronią je trawy, świadkowie niemi
Tobół z latami cięższy i cięższy
I tak do ziemi los wciąż mnie zgina
Ile utworzę serpentyn wierszy
Zanim natura krwiobieg zatrzyma?
W rozkołysaniu fal przeogromnym
W erupcji całkiem bliskich wulkanów
Steruję sercem mym niespokojnym
Pośród spienionych wściekle bałwanów
Czy ocaleje czy się pogrążę
Czy odpór stawię rwącym żywiołom?
Odpowiedź przyjdzie pewnie potomnym
Jeśli butelkę kiedyś wyłowią