różowe kasztanowce...
i znów spadłam z konia. może to jakiś znak
gdy znowu jest obecny przyjaciel maj
zsiwiały już grzywy kasztanowca
przy świcie słychać tam świergot ptaków
tylko w nas niezmiennie ta sama krew krąży
od tamtej wiosny a może od lat
nie krzepnie
i znów spadłam z konia. czyżby apokalipsa
za rogiem kukała
przechodniu sprawdź kieszeń
czy nie brzęczy
kiedy z wiatrem z gniazd sfruwa gołębi puch
gdy na maturze się mają romanse
to dziewczyny w kolorowych spódnicach
drgające jak pawie ogony
kochają wiatr
a w sercach wciąż maj
i poeci niezmiennie mają wenę na wiersze