Przypowieść
Wędrował ogromnym miastem raz czteroletni Maciek.
Nie płakał, chociaż się zgubił mamusi oraz tacie,
Więc przerwać swoje modlitwy musiał Tadeusz. Wiadomo:
Za brak opieki na tatę i mamę napisał donos.
Spotkał też Maćka Antoni - dość podejrzana figura,
Co jakieś hasła dziwaczne wciąż wypisywał na murach,
Co słuchał wyłącznie rapu, nie mył się nigdy do czysta,
A na dodatek agnostyk, a może i ateista.
On dał Maćkowi kanapkę, z termosa nalał herbatę
I pomógł dziecku odnaleźć zgubionych - mamę i tatę...
* * *
Od tego czasu minęło lat niedużo, niemało
I dziś chuligan Antoni niebieską cieszy się chwałą,
A bogobojny Tadeusz opatrzon sakramentami
Znalazł się w miejscu, gdzie tylko płacze i zgrzyta zębami...
.