nie licz na mnie
mądrych słów nie słucha impotencję chwali
a ja spod powieki ciągle pragnę więcej
tego drżenia w duszy i nieznanych dali
'strach ma wielkie oczy' a ja większe zęby
i zgryz całkiem niezły mimo lat próchnicy
bo choć raz niejeden dostałam po gębie
naiwnie wciąż liczę poległe w kostnicy
straszki na pohybel i chybione zmory
które mnie nie zmogły mimo prób rozlicznych
światło rozbłyskało w odpowiedniej porze
strach zamykał oczy i szedł dalej liczyć
.
bo w milczeniu treść się chowa
słów co kosmos w sobie mieszczą
i ich czysta częstochowa
nie wyśpiewa żadną pieśnią
żadną frazą nie wyszepcze
tego co w milczeniu żyje
nabrzmiewając nową treścią
prosto z ziemi aż po szyję
potem staje kością w gardle
i w milczeniu w pióro wpływa
wykrzywiając sny podagrą
umierając wciąż jest żywa
.
tańczę w rytm wiosennej burzy
niczym motyl pod fontanną
rozpędzonych kropel które
staną się pokarmem ramion
wyciągniętych w stronę światła
jak wyschnięta troską ziemia
której noc poranek skradła
i próbuje sny zamieniać
na kawałki luny z masłem
orzechowym z drogi mlecznej
czekam więc aż burza zaśnie
bo spróbować chcę koniecznie
końcem czułków karminowych
wiosennego rozpasania
kiedy burza się przerodzi
w rozcieplone skrzydeł drgania
bym się mogła nią napoić
jak ten motyl co w kielichu
leśnych kwiatów pośród drogi
spętał burzę w swoim pyłku
. dopóki trwa nadzieja, dopóty
jestem .