Spokój
zawinięta w koc,
w dłoniach trzymałam kubek gorącej herbaty.
Malinowy sok nadał jej nie tylko słodki smak,
ale także purpurową czerwień,
w której zatopiłam myśli i spojrzenie.
Siedziałam cichutko
w ciepłej aureoli światła nocnej lampki
i czułam się spełniona.
Nic zbędnego nie zaprzątało mojej uwagi.
Myśli swobodnie płynęły ku niczemu
a może ku Nietzsche'mu...
Sama nie wiem, co było przyczyną a co skutkiem
tego pozornego "nicnierobienia".
Tak, noc sprzyja rozmyślaniu i poszukiwaniu sensu.
W ciągu dnia pośpiech wypiera wszystko,
każe biegać w kółko, jeść szybko
i stale dążyć do doskonałości,
bezlitośnie wdziera się do naszych domów,
rodzin, serc, rąk i myśli.
Naszym życiem stale kręci korba obowiązków,
napędzana bezlitosną sprężyną czasu.
Wieczór przynosi nadzieję na oddech
a noc szuka miejsca,
by w spokoju usiąść choć na chwilę
i ukołysać nas do snu w fartuchu pełnym gwiazd.
Ileż sennych marzeń przesypuje się nam
swobodnie pomiędzy rzęsami...
Czasem bierzemy je za piasek pod powiekami
albo kurz mniej lub bardziej odległych wspomnień.
Jakież to niefrasobliwe,
jak bardzo głupie!
Tak łatwo rezygnujemy z Nibylandii
na rzecz ułudy dobrobytu.
Sen pozwala marzyć,
przynosi spokój i uwrażliwia
zmęczone i sponiewierane pędem zmysły.
Spokój...kiedy się pojawia,
wraz z nim zaczynają pojawiać się marzenia,
dzień nabiera barw, czerń przestaje straszyć.
Oddech nie boli a kartka z kalendarza
przestaje kłuć w oczy .
Wszystko układa się jak w kalejdoskopie.
Cisza pieści zamiast smagać.
Tak, spokój jest błogi...