nagie kobiety unoszą łąki swoich sukien...
(nie)bylejakości
erotomanki pośród męskich wariatów z przerostem prostaty
wonnymi i bezczęsto w aureoli intelektualistów nocą
farbowanych na lisów w dzień jak zwykle
wychodzą na łowy razem albo osobno albo bezgłośnie
widzę ich w eremie zaprzecznej łagodności
ludzi od lat żyjących pośród a jednak w dali
ich bezgłos nie jest bezustanny jest zawieszony
nad przepaścią a cisza nieprędka całe cztery kwadranse doby
wybucha jak ogień by karmić piromana
znam alkoholików narkomanów szaleńców
k***y i byłe prostytutki wariatki też tańczące w kabaretkach
kiedy jedne odchodzą kolejne przychodzą
w innych sukienkach
zachłanne od poprzedniczek walczą o zaklęte rewiry
wilczyce w owczej barance z badylkiem dla zastraszenia
na wejściu patrzą watahy basiorów i potulnych skowronków
śpiewających w intymnych obszarach o pociągach do flirtujących wszetecznic
dookoła stoją jak łąki i sady tylko twarze są za kwefem zakisłej samotności
drapieżnej niedużej wadery
słyszę jak podają nowym przyjaciołom sennik o moralności
drogowskazy (nie)ślepych uliczek
niedziwki ani poszukiwaczki wrażeń czyli są sobą w oczekiwaniach
nie zakochują się szybko albo w ogóle
potrzebują porządnego bodźca dla tworzenia brzeżności
a najbardziej pragną poklasku szelestu siana
adoratorów skaczących sobie do gardeł
garną się by trwać w ciągłym zniecierpliwieniu w ciągłym stanie
nadymającym się od śmiechu
czasem tylko czasem widzę odmienność... na chwilę kiedy na stopach jest ciepło