A to ci miłość
Czy odbijasz tak jak ja, oczy swoje
W lustra szkle pełnym skupieniu,
Widząc trudów naszych znoje?
Trudów, których nie było,
I tych które być mogą,
Tych których ubyło…
Jaką pójdziemy drogą?
Czy wspólna jeszcze będzie?
Czy przypadkiem się spotkamy?
Być z Tobą zawsze i wszędzie.
Kołysząc się – melodię zagramy!
Tak mi się marzy – teraz właśnie;
Nadzieja tli się wciąż, że może,
Zanim się w sen zapadnie i zaśnie…
Czy ktoś nam jeszcze pomoże?
Tak wiele uczuć serce targa,
Czasami złość na Ciebie…
Niech w duszy struną zagra
Do głębi palącej potrzebie;
Potrzebie choćby chwilę
Popatrzeć w oczy, pomówić,
Pobyć trochę – tylko tyle…
A później nic nie mówić.
Wiem, wiem ile tego było…
Za dużo! Cóż, że takie serce
Jakby tysiącem żyć żyło…
Do dna duszy się wwiercę!
Do głębi samej, aż do bólu,
Rwąc w strzępy świat zastany.
Że cierpień przysporzę tylu?!
Cóż? Gdy wciąż zakochany!