junkie way always U betray
ćpanie po raz enty przejęło ster
okręt tonie! kable - szwajcarski ser
faza a potem paranoje lęki
ze ścian wychodzą dziwaczne dźwięki
szczękościsk zęby trupie woskowe
topniejąc nikną jak „trumny foliowe”
miota się serce co jak w klatce ptak
walcząc o wolność martwy padł na wznak
kolejna randka w ciemno - koszmar i ty
noc cię przeraża mózg szarpią snów kły
ugrzązłeś niczym rodzynki w cieście
twa „death zone” nie jest pod Everestem
baty cicho kwiląc uciekły w głąb
sinieją kratery na skórze rąk
ciało – osika pot lodowaty
stopy drętwieją kolana z waty
ten raz ostatni… i już nie biorę!
duszę wyleczę ciało wygoję
wszystko naprawisz wyrwiesz się z matni
chyba że złoty ten strzał… ostatni