dostępne
błyszczy zawadiacko na ich tafli
gdy powstania cudem dzień się budzi
bywa skrzą się w naiwnej złości
zazdroszcząc gwiezdnej parafii
migoczącej niebiańskiej iluzji
w pospiechu wciąż gdzieś wychodzą
na ulicę na las ogród i na pola
uparcie tkwiąc stale w tym samy miejscu
choć tak delikatne i kruche - grodzą
ramą zamykając wolności aureolę
jednocześnie otwierając się w sercu
zapajęczone zabrudzone matowe
zapomniane w zatrzasku od wieków
marzą o delikatnym słońca promyku
mocarne pancerne obrotowe
onegdaj ze skórzanych miechów
dumne z prostoty jak i z pełnego blichtru
skierowane na każdą stronę świata
chcemy je mieć
dostępne
z widokiem na spokojne jutro