na krawędzi czasu
żyję na krawędzi czasu
który sprytnie lawiruje
między tekstem twardej prozy
a tym co podskórnie czuję
żyję ale nie zamierzam
o to co nie moje walczyć
czas jak krawiec sam odmierza
to co musi mi wystarczyć
żyję lecz czy mam dziękować
czy przeklinać twarde ostrze
które rani wciąż od nowa
lecz nadzieję daje spostrzec
tam gdzie o nic nikt nie pyta
żyjąc na krawędzi czasu
a odpowiedź choć ukryta
kiedyś dotknie nas w dwójnasób
.
podaruj mi szczodre lato
za uśmiechy te najszczersze
strofy będą ci wypłatą
spłacaną lipcowym wierszem
o tych nocach nieprześnionych
gdy z księżycem gwiazdy kradłam
tam pośród twarzy milionów
tą jedyną odnalazłam
z nią chcę spędzić lato teraz
niech przewodzi po wertepach
niechaj jej świetlany obraz
stworzy najpiękniejszy teatr
.
gdy słucham śpiewu ptaków
rozwijam wizji skrzydła
na przekór szarym szlakom
ląduję na mamidłach
utkanych z nut radosnych
i z pisklęcego puchu
w konarach gdzie zagościł
koncertmistrz dla mieszczuchów
posłuszna ptasiej woli
bezwolnym jestem widzem
i podśpiewując solo
zachwytu się nie wstydzę
.