Gdy przemawia ciało
pomiędzy nami przestrzeń umiera
wypełniasz sobą każdą sekundę
nie pozwalając myśli pozbierać
Twój pocałunek czas zatrzymuje
skrywasz mnie całą wśród ramion pnączy
nie chcę już dłużej walczyć z pragnieniem
by dwa oddechy w jeden połączyć
Biel prześcieradła ciemność rozprasza
płatkami róży pachnie bezsenność
niczym gorąca lawa z wulkanu
po nagich ciałach spływa namiętność
Jak liść osiki drżą głodne zmysły
spójrz - moje oczy proszą o więcej
bo każdy czuły dotyk twych dłoni
przeszywa ciało rozkoszy dreszczem
I kiedy ptaki - wysłańcy świtu
pod chmur kopułą zaczną szybować
pozwól doświadczać wciąż twej bliskości
niech się nie kończy naszych ciał mowa