człowieku z Pura Besakih
kucnąłeś przy moich nogach obleczonych
w sarong gdy siadłam na jednym z tarasów.
byłam jak niespokojny Agung
a ty - jak wioska u zbocza. tkwiliśmy tak
wiele godzin nie znając swoich modlitw.
stareńki suchy rolnik i drobna europejka.
nadałeś mi miano czcigodnej pochylając
głowę nad koszem dziękczynnym z liści
pełnym barwnych kwiatów. paliłeś słodkie
kadzidła dbając o dym ofiarny i ryż
przyklejałeś troskliwie do mojego czoła.
love need no thinkin
love need no thinkin
pamiętam gardłowy szept.
kim byłeś nieżądający zapłaty za
obecność. nie powiedziawszy
niczego - czułam się wysłuchana.
twoje życzliwe oczy rozpuściły
przestrzeń. ryż kapał z łzami minut
zmieniając się w gwiazdy
i udoskonaliły się prawa jakby nikt
nigdy nie czekał na początek tygodnia
gdy Bóg wypowie słowo