Klasztor w Kolymbari
Na ścianach kolory życia,
zdrowe brązy i dużo żółci,
a także błękity, jakby w domu
dla dużych lalek, tyle,
że zamiast nich, młodzi mnisi,
z kręconymi, czarnymi włosami,
oferujący wino na sprzedaż.
W stawiku żółwie, one
nie na sprzedaż. Wyborny taniec
ducha i zmysłów ukrytych.
Turystki ze Skandynawii
pstrykające zdjęcia i te ikony
patrzące z wyrzutem.
Balkon dla zwiedzających,
z widokiem na morze,
o dziwo, dziś wzburzone.
Zapach południa, jakby oliwkowy,
który niech trwa w pamięci,
bo zamierzam go zabrać
do swojego słowiańskiego Nieba,
trochę zbyt chłodnego,
jak na moje upodobania.