*** /przywiązałam się do początku/
przy końcu drogi przywiązałam się do początku
sosny kołysały ciepły wiatr
wtem roztopiły się wyraźne ślady
błękit spłynął z nieba niszcząc zieleń trawie
droga polna była bezwzględna
próbowała mnie zrzucić wywijać ogonem
słońce parzyło dzień ciężkimi kroplami
wypalając czerwone plamy makom
gdzie jesteś wołałam
ukochany ślepcze
aż skrzepła akwarela z rozcieńczonych zmieszań
tylko w zakolach nie doschły strumyki
opuszczam lekko wygięty obraz
z oczami pełnymi ziaren
przede mną niebieska góra
świeżo narodzona trawa
w objęciach z twoich skrzydeł