ostrość
to w najdalszej podróży
zamieszkał we mnie dom
ściany wybałuszały okna
a park wsysał przechodniów
w dzień byłam korytarzem
nocą schodami do marzeń
z rozedrganego dzieciństwa
bez końca
ten ciąg okoliczności
noszący moje imię
ścierpnięte. krochmalone koronki
na przedwojennych meblach
jak zatrzymane chmury
do zabrudzenia czekoladą
krzykiem co wołał o słodkie
i twoje słowa
z obrazu nie usuwaj mgły
jakbyś wiedział że umrę
gdy go zobaczę
wyraźnie