Morze Czerwone
gdzie życie jak arabeska na murach rozkwita od wschodu do zachodu.
Pracuje w shoarma (nazywanej też fast-foodem w dialekcie wielkoświatowym)
Codziennie podąża krenelażem plant.
Dziecięca piaskownica tylko nieznacznie od-pomina jej pustynię
a kręcący się turyści fatamorgany karawan.
Z jej wysokości pole maków nie istnieje
i nieważny papież Robert Kubica.
Babilońska Baszta nie takiego spokoju tu oczekiwała.
Krwią historii spływające przedpola,
szczęk oręża, rytmicznie przewidywalne tsunami koni,
pożarów pomieszane języki.
Szahidowa panienka
na pierwszym piętrze muzeum
na przekór faraonowi za szybką w technice Page Flip
punktualnie o dwunastej na rzeczywistość rozstępuje się.
Ciągle jeszcze wypatruje szczęśliwego końca.