Od serca
triumfalnie
w zamku pod krzyżem czerwonym
zawarły się moje wrota na przyszłość
orkan białych fartuchów ogłosił śnieżny kolaps
marmurowe węże Eskulapa też już przestały tu tańczyć
pora chłodnych gabinetów przewianych eterycznym światłem
ostatnie listki spadły
smutna mała twarzyczka na skraju sań co raz bardziej blada
wrzeciona wkłute w przezroczystą rączkę i zaintubowane
oni mówią że te kropelki potu na skroni
nie świadczą o ociepleniu
nadchodzi noc polarna
energia zamieni się w masę
a mięsień w sopel lodu
taka osobista bomba atomowa
oczekuję przemyślnego księcia
który jak w malignie przypłynie na białym koniu
ze swoim sercem na dłoni
