Jeszcze raz o jesieni...
księżyc blaskiem oświetlał drogę,
pławiąc się w gwiezdnym oceanie,
widział, jak zmierzały na południe.
Gdy nadeszły chłodne dni i noce,
wyblakły letnie płomienne kolory,
w ciszy kołyszą się nagie gałęzie,
mgielny welon zawisł nad polem.
Mija krótki dzień październikowy
bez złocistych, słonecznych lśnień,
skłębione chmury tulą się do siebie,
pierwsze krople spadły na ziemię.
Bezczynny wiatr cierpliwie czeka
na odegranie kolejnej głównej roli;
jeszcze nie wie, czy świśnie batem,
z myślą hulania po szczerym polu,
czy też z rozmysłem zasieje ciszę
a sam znużony pod gruszą przyśnie.