Taka historia...
wers po wersie,
w przestrzeni czasu.
Jego literki pachniały
szałem namiętności.
Kiedy dopadał ją gdzieś
na ulicy,
w alejce - mdlała.
Jej zapach był jak
tajemnicza nocna salsa,
kusiła czarnym narcyzem
i płatkami róż.
Choć tak daleko od siebie,
czuli się wszędzie.
Planowali wyryć na drzewie cały zapis,
w centralnym punkcie salonu.
A potem…
Czas, ludzie i życie zrobiło swoje.
Rozsypaliśmy się,
jak szkło w kieszeni,
jak liście z drzewa,
którego nie było.
Pozostał kurz w walizce
I echo naszych słów ,
które niosło się
pomiędzy pustymi ścianami.
Jakby wciąż próbował znaleźć miejsce,
którego już nie ma.